Dyskryminacja
Nigdy bym nie pomyślał, że komuś może przeszkadzać to, że jestem pielęgniarzem, a nie pielęgniarką. Przez trzy lata pracy w radomskim szpitalu usłyszałem wiele dobrych i miłych rzeczy na swój temat, nie tylko z ust pacjentów, ale i kolegów z pracy. Swojej pracy poświęcam się w 100%, bo lubię to, co robię, choć od czasu do czasu mam ochotę wziąć tydzień wolnego i uciec gdzieś, gdzie nie będzie ani jednego szpitala i ani jednego pacjenta.
Dopiero w zeszły wtorek zdarzyła się sytuacja, która zupełnie przerosła moje siły. Na nasz oddział trafiła kobieta z uszkodzonym biodrem i już od samego wejścia zaczęła robić wielkie problemy. A to nie podobała jej się sala, do której trafiła, a to pielęgniarki były niemiłe, lekarz się nią zbyt mało interesował, a koleżanki z sali były dziwne. Jednym słowem, była to stara, zgorzkniała baba, która miała pretensje do całego świata, chociaż przyczyn nieprawidłowości należało szukać raczej w niej samej.
Gdy pierwszy raz zjawiłem się przy łóżku chorej, kobieta wzięła mnie za lekarza, który przyszedł ją odwiedzić. Gdy wyprowadziłem ją z błędu i powiedziałem, że jestem pielęgniarzem, jej oczy ze zdziwienia przyjęły kształt starych pięciozłotówek, pielęgniarka Radom. Zaskoczenie trwało jednak jedynie chwilę, bo niemal od razu pacjentka zaczęła utyskiwać co to porobiło się z dzisiejszym światem, że pielęgniarkami zostają mężczyźni. Oficjalnie zabroniła mi się do niej zbliżać i zażądała rozmowy z siostrą oddziałową, której ponoć nakazała natychmiastowe zwolnienie mojej osoby. Co za kobieta!