Koleżanka mojej mamy
Jedna z koleżanek mojej mamy, którą ze względu na bliską zażyłość z mamą nazywam „ciocią” od pewnego czasu stara się zmienić pracę na lepiej płatną. Ciocia Marysia od kilkunastu lat pracuje jako pielęgniarka w koszalińskim szpitalu, jednak warunki finansowe, jakie zapewnił jej dyrektor są dużo poniżej jej oczekiwań. Wiem o tym wszystkim, bo ostatnio przez przypadek podsłuchałem rozmowę, jaką mama toczyła z ciocią przy kuchennym stole. Akurat schodziłem na dół do kuchni po coś do zjedzenia, gdy usłyszałem, że ciotka cicho pochlipuje. Nie chciałem się wtrącać i jednocześnie nie chciałem, by ktoś zauważył moją obecność, dlatego stanąłem na jednym stopniu schodów i się stamtąd nie ruszałem. Unieruchomiony w jednym miejscu słyszałem wszystko, o czym ciocia opowiadała mamie. Nasłuchałem się na temat pielęgniarki oddziałowej, pielęgniarka Koszalin, na temat dyrektora, ciężkiej pracy, kiepskich warunków finansowych i wielu innych spraw.
W miarę wydłużania się wywodów ciotki było mi coraz bardziej głupio stać i nic nie mówić, a jednocześnie bałem się, że jakikolwiek nieprzemyślany ruch wyda moją obecność na schodach. W końcu, gdy nogi zaczęły mi drętwieć z powodu niewygodnej pozycji, zacząłem udawać, że schodzę po schodach i krzyczę do mamy, że jestem głodny. Wyszło to chyba dość przekonywująco, bo mama nie zwróciła uwagi na to, że moje kroki słychać było jedynie od połowy schodów. Głupio mi, że wszystko podsłuchałem.