Romans w pracy
Romans między lekarzem, a jedną z pielęgniarek jest tak banalnym i oklepanym zjawiskiem, że w moim mniemaniu istniało już ono tylko i wyłącznie w firmach i brazylijskich telenowelach. Nie raz zdarzało mi się słyszeć lub oglądać sceny filmowe, w których dwie osoby w medycznych fartuchach trwały w namiętnym uścisku w jakimś składziku na miotły, gabinecie lekarskim lub służbówce pielęgniarek. Jak już wspomniałam – banał, tandeta i nic więcej.
Niestety, często w życiu zostajemy bohaterami sytuacji, o których jakiś czas temu wyrażaliśmy się z największym potępieniem i zniesmaczeniem. W moim przypadku przyczyną zmiany nastawienia do bliższych relacji panujących między lekarzem i pielęgniarką było pojawienie się na oddziale nowego, bardzo przystojnego pielęgniarza, który w mig skradł serce połowy pielęgniarek i połowy pacjentek leżących na oddziale. Ja, jako lekarz powinnam była pozostać niewzruszona na urok i czar rozsiewany przez Marcela, jednak mój opór stopniał już po kilku pierwszych dniach ukradkowych spojrzeń i niby przypadkowych zetknięć dłoni. W niespełna tydzień od poznania Marcela zostaliśmy bliższymi znajomymi, a składzik na szczotki stał się naszym drugim domem.
Wiem, że teraz wychodzę na straszna hipokrytkę, bo jeszcze niedawno piętnowałam związki w pracy, a teraz sama się w taki wdałam. Lekarka i pielęgniarz – czy nie jest to typowe? Niestety, choćbym nawet bardzo chciała, to nie potrafię tego zakończyć, pielęgniarz Opole. Mam jedynie nadzieję, że nikt nie domyśli się co łączy mnie z Marcelem.